MEDYTACJA, JOGA I KOBIECOŚĆ – CO MAJĄ ZE SOBĄ WSPÓLNEGO?
Od kiedy zaczęłam swoją przygodę z buddyzmem zen i hatha-jogą (a było to, jeśli dobrze pamiętam, jakieś dziewięć lat temu – obecnie są nie tylko moją pasją, lecz także „działalnością zawodową”), wciąż obserwuję ten sam fenomen: na każdych zajęciach, na każdych warsztatach, zlotach czy zgrupowaniach tłumnie gromadzą się kobiety, a wśród nich czasem nieliczni przedstawiciele płci przeciwnej, tradycyjnie podejrzewani o, co najmniej, zniewieściałość. Do tego stopnia zaintrygował mnie ten fenomen, że z Gdańska wybrałam się do Katowic na konferencję poświęconą jodze, by wystąpić tam z referatem o tym właśnie zjawisku – licznym uczestnictwie w praktyce jogi kobiet, a wciąż sporadycznym mężczyzn (tak się składa, że moją pierwszą działalnością zawodową jest praca o charakterze akademickim). Głośno zadałam więc pytanie o przyczyny trendu, którego nie zna Daleki Wschód, gdzie zarówno joga, jak i medytacja buddyjska to domeny i kobiet, i mężczyzn, z przewagą tych drugich. Wówczas udzieliłam s