Chciałam być kobietą... niezależną...
Jak wchodziłam w dorosłe życie to jedno wiedziałam na pewno. Chciałam być kobietą… niezależną! Dosłownie. Nie chciałam zależeć od żadnego mężczyzny, a już na pewno nie chciałam zależeć od męża, którego w tamtym czasie to nawet na horyzoncie jeszcze nie było – niby się uśmiechnęła, ale nawet teraz, po tylu latach, widać było jak lekko marszczy brwi, gdy o tym wspomina. Tak bardzo miałam dosyć zależności od swojego ojca... Żaneta miała w sobie coś twardego, niczym to „Ż-et z kropką” w jej imieniu. Piękna kobieta z nutą zgorzknienia w głosie. Pasuje do niej ta mała czarna, bez mleka i cukru – pomyślałam stawiając przed nią filiżankę. Uciekłam od ojca. W małżeństwo – kontynuowała. Uciekłam od tych jego nieznośnych słów: „póki mieszkasz pod moim dachem, będzie po mojemu!”. Bo tak było. Prawie we wszystkim. Dyscyplina. Zakazy. Kontrola. I zero dyskusji. Bo jak nie, to… Zawiesiła głos i upiła łyk kawy. Zamyśliła się z filiżanką w dłoniach. Nie rozumiała, dlaczego nie wolno. Podo